wtorek, 21 sierpnia 2012

Ludzie zaczęli samodzielnie myśleć? - Kościół traci wiernych - Problemy finansowe Kościoła - Czeki i haki

Cieszy mnie fakt, że coraz więcej ludzi przestaje bezgranicznie wierzyć i ufać hierarchom  kościelnym. Pozostaje podziękować dziennikarzom i innym ludziom, którzy nie dają się zakneblować - zastraszyć, i podają do publicznej wiadomości skandale księży katolickich  jakie zalewają nas ostatnio.  Prawidłowy krok w dobrym kierunku - przestać się bać klech i ich "kar bożych"- w które żaden ksiądz nie wierzy chyba..

Dziś na stronie  wiadomosci.onet.pl  czytamy:


Ogromne problemy Kościoła w Niemczech

dzisiaj, 09:14
Kościół katolicki w Niemczech traci wiernych. W kościołach jest więcej pogrzebów niż chrztów. Niektórzy decydują się na radykalny krok zerwania z Kościołem. Co skłania do opuszczania Kościoła, a co do pozostania w nim?

Philipp Roth miał pewnego dnia po prostu dość. Po 23 latach. Na Wielkanoc student amerykanistyki z Moguncji wziął udział w tak zwanym "Święcie zająca", które współorganizują "Bezbożni humaniści z okręgu Rheinhessen". Tam Roth publicznie wyjaśnił przyczyny wystąpienia z Kościoła rzymsko-katolickiego.

Najważniejszą przyczyną jest to, że nie wierzy on w Boga. - Nie wierzę, by istniała jakaś boska istota. Poza tym Kościół katolicki ma bardzo negatywny wpływ na zwalczanie choroby AIDS w Afryce, dyskryminuje homoseksualistów, dyskryminuje kobiety i systematycznie kryje pedofilnych księży - argumentuje.

Rozczarowany instytucją Kościoła
Sceptycyzm wobec instytucji Kościoła tkwi u Phlippa Rotha jeszcze głębiej. Opowiada, że - w jego pojęciu - manipulowano nim i indoktrynowano go, gdy był jeszcze dzieckiem. Dziś uważa za przestępstwo to, "że dzieci uczęszczające na naukę przygotowawczą do spowiedzi i Komunii św. wychowuje się na ,potulne owieczki', którym wpaja się strach przed grzechem, który mogą przezwyciężyć jedynie po wyspowiadaniu się".
- Oczywiście nie wszystko jest złe, co jest związane z Kościołem - uważa Roth. On sam dostrzega pozytywne aspekty jak poczucie wspólnoty, zaangażowanie społeczne. - Ale to może znaleźć również poza Kościołem, w różnego rodzaju organizacjach czy inicjatywach - dodaje.
Roth jest przekonany, że poza Kościołem można lepiej urzeczywistniać wartości humanistyczne, ponieważ tam nie panuje udawana pobożność.(...)

No cóż, ludzie nie chcą już być traktowani jak istotki podrzędne, służące tylko do utrzymywania watykańskich banksterów. To ludzie tworzą "wiarę- religię", a       hierarchia Kościoła to wykorzystuje. 
Po co ludziom ksiądz do "rozmowy z bogiem"? Czy jak dasz więcej księdzu na tacę, to będziesz lepszym człowiekiem? 
Niemcy nie chcą być wyzyskiwani, a Polacy na co czekają?



Około 180 tysięcy niemieckich katolików wystąpiło w minionym roku z Kościoła; to aż o 50 tysięcy więcej niż rok wcześniej - wynika z wyliczeń opublikowanych w dodatku "Christ & Welt", który ukazuje się razem z niemieckim tygodnikiem "Die Zeit".

Według niemieckich mediów dla wielu niemieckich katolikówmotywem decyzji o wystąpieniu z Kościoła była seria ujawnionych w zeszłym roku skandali związanych zmolestowaniem seksualnym w szkołach i innych instytucjach podległych Kościołowi katolickiemu, a także reakcja hierarchów na te skandale.
Szczególnie dużo członków straciły diecezje w katolickiej Bawarii. W Augsburgu, Eichstaett, Bambergu, Wuerzburgu i Pasawie liczba wystąpień z Kościoła katolickiego wzrosła o 70 procent w porównaniu z rokiem 2009. W Kolonii,największej niemieckiej diecezji katolickiej, wzrost ten wyniósł 41 proc.; 15 163 osoby złożyły tam w zeszłym roku oświadczenia o wystąpieniu z Kościoła, podczas gdy w 2009 - 10 727 osób.
W diecezjach Trewiru oraz Rottenburga i Stuttgartu liczba wystąpień z Kościoła katolickiego wzrosła o 60 proc. w porównaniu do poprzedniego roku. W Berlinie, Hamburgu i w Spirze wzrost ten wyniósł 20 proc. Wyliczenia dodatku "Christ & Welt" oparte są na danych pochodzących z 24 diecezji. Po raz pierwszy w historii RFN z Kościoła katolickiego odeszło więcej wiernych niż z Kościoła ewangelickiego, który - jak wynika z szacunków - opuściło w 2010 r. mniej niż 150 tysięcy protestantów.
"Wzrost liczby wystąpień z Kościoła w 2010 r. oznacza takżeutratę zaufania do Kościoła, szczególnie wskutek ujawnieniaprzypadków molestowania" - przyznał w wywiadzie dla gazety wikariusz generalny w diecezji kolońskiej Dominik Schwaderlapp. "To dla nas bolesne, gdyż dla wielu ludziwystąpienie z Kościoła było osobistą formą protestu i oburzenia z powodu skandalu" - dodał.
Na początku zeszłego roku w niemieckim Kościele katolickim wybuchł najpoważniejszy w jego historii skandal, gdy rektor elitarnego jezuickiego gimnazjum im. Piotra Kanizego w Berlinie przyznał publicznie, iż w latach 70. i 80. w internacie szkoły dochodziło do seksualnego wykorzystywania uczniów. W następnych tygodniach zgłaszały się ofiarynadużyć w kolejnych szkołach katolickich w Niemczech, w tym w przyklasztornej szkole w Ettal w Bawarii oraz w internacie chóru chłopięcego w Ratyzbonie.
Jednocześnie hierarchii kościelnej zarzucano tuszowanie przypadków molestowania w przeszłości oraz niewłaściwe podejście do problemu. "Mijający 2010 rok był dla Kościoła rokiem pokuty" - przyznał kilka miesięcy temu niemiecki kardynał Reinhard Marx.
Skandale wywołały dyskusję na temat reform w Kościele, w tym rozluźnienia celibatu księży. Grupa polityków chadecji, w tym przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert, wystąpiła z apelem, by Kościół rozważył możliwość wyświęcania także żonatych mężczyzn, którzy cieszą się szczególnym poważaniem w lokalnych społecznościach, tzw. viri probati.
Niemiecki episkopat zareagował na tę propozycję z rezerwą, zaznaczając, że w tym roku, przed planowaną na wrzesień pielgrzymką Benedykta XVI do Niemiec, nie należy oczekiwać dyskusji na ten temat.
PAPŹródło: PAP





W Czechach również Kościół traci naiwnych wiernych?


2012-04-10

Kościół w Czechach traci wiernych

Wypłacane przez państwo przeciętne wynagrodzenie duchownego w Czechach to 16,8 tys. koron. To równowartość 2,8 tys. złotych.
Średnia miesięczna płaca to 24,3 tys. koron (4,1 tys. złotych). Lewicowy czeski dziennik Pravo zajął się kwestią finansowania związków wyznaniowych przez państwo, pisząc, że liczba duchownych wzrasta bez względu na realia i spadek liczby wiernych.
W następstwie znacjonalizowania mienia kościelnego w 1950 roku przez ówczesne komunistyczne władze Czechosłowacji związki wyznaniowe przeszły na utrzymanie państwa, do którego obowiązków należy m.in. wypłacanie uposażeń duchownym.

fot: MathKnight, Zachi Evenor/CC/Wikipedia



Centroprawicowy czeski rząd uchwalił w styczniu bieżącego roku projekt ustawy, przewidującej restytucję ponad połowy przejętego majątku kościelnego, dzięki czemu w ciągu 30 lat wspólnoty wyznaniowe całkowicie zrezygnowałyby z pomocy finansowej państwa.
Powołując się na wyniki kolejnych spisów powszechnych Pravo napisało, że liczba deklarujących wyznanie katolickie mieszkańców Republiki Czeskiej spadła z 2,7 mln w roku 2001 do 1,1 mln w 10 lat później. W tym samym czasie liczba księży wzrosła z 2462 do 3191 - twierdzi gazeta.
Według niej, w dwóch największych czeskich wspólnotach ewangelickich - Kościele husyckim i Kościele braci czeskich - liczba wiernych zmniejszyła się w ciągu 10 lat z łącznie 117 tys. do 51 tys. Jednak opiekę duszpasterską nad nimi sprawuje tak jak poprzednio około 250 duchownych.
Niewielki Kościół apostolski odnotował w ciągu ubiegłego dziesięciolecia wzrost liczby członków z 4600 do 4900, ale w tym samym czasie nastąpiło podwojenie liczby jego duchownych - z 90 do 183. Oznacza to, że każdy z nich sprawuje posługę dla 27 wiernych - zaznacza Pravo.

                **********************************************************************************

Problemy finansowe Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych. Jak ta bogata organizacja traci pieniądze

Skandale seksualne w Kościele katolickim przełożyły się nie tylko na spadek zaufania, ale także problemy finansowe tego największego w Stanach Zjednoczonych kościoła. "The Economist" przyjrzał się kasie przedstawicielstwa Watykanu w USA.
Janusz Omyliński
Oprócz tego, że Kościół Katolicki jest wspólnotą wiernych, jest to także spora firma, która ma finansowe kłopoty Fot. Andi Berger / Shutterstock

Kościół katolicki nieraz w publicystyce był nazywany kolosem na glinianych nogach. Wielu do tej pory jako słaby punkt wskazywało nikłe przywiązanie wiernych do niego. Okazało się jednak, że "kapiące złotem" kościoły i "wypasieni biskupi w limuzynach", na które wskazywali najostrzejsi antyklerykałowie, to tylko pozory. Kościół katolicki – jako firma – ma się nie najlepiej w Stanach Zjednoczonych, jak dowodzi "The Economist".

Wyznanie rzymsko-katolickie ma pierwsze miejsce w USA pod względem liczby wiernych ze wszystkich jakie tam działają (protestantów jest więcej, ale są rozbici na wiele denominacji).Katolicy w Stanach Zjednoczonych to prawie 24 procent dorosłych obywateli według danych z 2008 roku (choć w ostatnich latach liczby te mogły się zmienić; poza tym, aż 88 procent katolików w USA nie praktykuje). Rzymscy chrześcijanie to najczęściej potomkowie Irlandczyków, Włochów, Niemców, Hiszpanów czy Polaków, ale w ostatnich latach sporo owieczek przybyło z imigracji latynoskiej.

Jak jednak to najwyższe miejsce na podium przekłada się na finanse? Nie tak, jak Stolica Apostolska mogłaby sobie wymarzyć.

Według szacunków "The Economist" Kościół katolicki wydał 170 miliardów dolarów w 2010 roku, z czego większość (57 proc.) jest przeznaczana na sieć placówek ochrony zdrowia, a duża część (28 proc.) na uczelnie. Jedynie 6 procent z tej sumy idzie na obsługę parafii, a 2,7 proc. na akcje charytatywne. Amerykański oddział Rzymu jest najbogatszy, dlatego w dużej mierze to właśnie on finansuje takie rzeczy jak renowacja Bazyliki św. Piotra na Watykanie. Skąd więc problemy?

Po części jest to wina tego, że Kościół katolicki nie jest ani wyraźnie scentralizowany, ani rozbity. Wpływa to na brak koordynacji działań i miejscami słabe zarządzanie. Z drugiej strony "The Economist" zauważa, że pieniądze wiernych często są rozdysponowywane w niejasny sposób – co trudno sprawdzić, ponieważ Kościół katolicki nie stara się być otwarty w kwestii swoich finansów. Nie wynika to koniecznie z próby ukrycia czegokolwiek, ale może po prostu z kiepskiej organizacji.


Na te słabe fundamenty padły wielomilionowe odszkodowania (typowe dla USA) dla ofiar księży pedofilii, co zagroziło płynności finansów Kościoła. Próbuje on utrzymać się inwestując w różnorakie biznesy i zbierając więcej od wiernych. W międzyczasie walczy także na innym froncie – broniąc swoich przywilejów. Coraz głośniej podnosi się bowiem sprawa nierówności Kościołów w Stanach Zjednoczonych wobec innych organizacji.

Ugody i kary za molestowanie przez księży wyniosły 3,3 miliarda dolarów w ciągu 15 lat. Nie wydaje się to dużo patrząc na pozostałe cyfry, ale właśnie rozbicie Kościoła katolickiego jest tutaj przeszkodą. Pieniądze wypłaca bowiem nie cała organizacja, ale poszczególne parafie i diecezje, doprowadzając do jednostkowych bankructw. Na to nakłada się spadek powołań, zapewniający napływ taniej (w porównaniu z rynkowymi przedsiębiorstwami) "siły roboczej". Zmniejsza się także wsparcie wiernych – po części także ze względu na skandale pedofilskie.

Polskiego Kościoła nie czeka, jak się wydaje, podobny scenariusz – skandale pedofilskie nie wstrząsnęły nim finansowo tak jak w innych krajach. Jednak część problemów z jakimi boryka się Kościół w Stanach Zjednoczonych możemy zauważyć także u nas. Postępujący odpływ wiernych, przy jednoczesnym braku otwartości i chęci zmian, może z czasem doprowadzić do poważnych kłopotów. 

Szczególnie, jeśli tak samo jak w Stanach Zjednoczonych, Kościół katolicki w Polsce jest zarządzany w kwestii finansów tak jak w czasach feudalnych.




Jak zarządzają tak zarządzają, jak dotąd - skutcznie. 
Na stronie http://kubawojewodzki.natemat.pl/1869,siedmiu-wspanialych Kuba Wjewódzki pisze: 

"„Który z was sukinsyny rżnie mnie na kasie?!“ Pamiętacie to słynne zawołanie niejakiego Fornalskiego z filmu Zaklęte rewiry ? Otóż przypomniało mi sie ono gdy czytałem informacje iż Komisja Majątkowa na 3063 wnioski Kościoła Katolickiego pozytywnie rozpatrzyła 3593. To zupełnie jak z Minister Joanną Muchą. Na cztery stadiony budowane na Euro ona podziwia pięć. Z naszej wspólnej kasy szczodrzy i pozbawieni jakiejkolwiek kontroli członkowie tego organu wybulili dla mężczyzn w czerni 143 miliony złotych odszkodowań i 65 tysięcy hektarów gruntu. I czy dalej wypada się czepiać Rafała Kaplera za marne czterysta tysięcy premii. On by uczciwie działać zgodnie z planem zawalił kilka miesięcy. Tamci dobre dwa tysiące lat."
I tak się kręci banksterski interes...Jak długo jeszcze ludzie będą nabijani w butelkę z wodą święconą? Zobaczymy. Czas na zmiany.
                            *********************************************

 Ciekawe refleksje znalazłam na blogu

 Idźcie z blogiem - Krystyna Kofta . Artykuł wrzucam w

 całości:


Czeki i haki

W związku z przyjazdem ważnej osobistości z Rosji, wystąpił abp Józef Michalik wygłaszając nietypowe dla siebie sądy na temat katastrofy smoleńskiej. Uderzył w jak to się teraz mówi, sektę smoleńską, powodując niemałe zamieszanie po prawej stronie, tuż przy ścianie. Nie wiedzą co mówić, komu się podlizywać, czy tej części kościoła, którą reprezentuje abp Michalik czy tę z księdzem Isakiewiczem. Ojciec Rydzyk czeka na wynik, na to, kto zwycięży, przyjmuje postawę talmudyczną, czyli: może być tak, ale może być i tak. Abp Michalik dotąd konserwę popierał, a teraz nie popiera, przynajmniej w sprawie sekty smoleńskiej. A wszystko przez pojednanie narodów polskiego i rosyjskiego, za pomocą zbratania katolicyzmu z prawosławiem.
W zeszłe wakacje brataliśmy się ze szlakiem cerkiewek, pokazywałam nawet na blogu fotografie. Odbywają się tam nabożeństwa prawosławne i katolickie, i nikt nikogo za to nie bije, póki nie wtrącą się politycy. Problem dla prawicy tkwi w tym, że stojący na czele cerkwi patriarcha Cyryl i jego metody są dla niej nie do przyjęcia, że z pojednaniem występuje przyboczny Putina, a on przecie z KGB, tak jakby prezydenci amerykańscy, nie byli powiązani ze służbami – kto nie wierzy niech sprawdzi. Nosami prawiczki kręcą, że Cyryl był TW, albo kimś w tym rodzaju, różne bywały formy współpracy, czynna, bierna, nijaka, uśpiona. Nie, uśpiony agent, to agent, którego zawsze można wykorzystać. Zaraz też ktoś wyciągnął haka na abp Michalika, że ma teczkę, że był odnotowany. Kiedy mówił co chcieli, nikt nie robił z tego wielkiego halo!
Oczywiście istnieje potrzeba dobrych stosunków z Rosją. To się wszystkim opłaci. Jednak mówienie, tak jak twierdzą politycy i biskupi, że to krok apolityczny, to jest absurdalne wciskanie kitu. Przyjmowany z honorami przez prezydenta, wypowiadający się na tematy gorące społecznie i politycznie (był za surowym ukaraniem nieszczęsnych dziewczyn śpiewających przed ołtarzem), z pewnością nie jest postacią apolityczną, tak jak nie są apolityczni polscy biskupi. Chcą decydować o prawach człowieka, głównie w łóżku, ale też i poza nim. Katolicyzm słabnie, potrzebuje wsparcia, a Cyryl jest konserwatywny do bólu, chyba bardziej twardogłowy niż nasi pasterze. Wspólna wypowiedź była ok., pod względem porozumienia narodów, jednak passus dotyczący liberalizmu i ateizmu, który ma być powodem wszelkiego zła, jest zbędny!

Znam wiele osób niewierzących żyjących zgodnie z zasadami, nie z nich bierze się całe zło. Chciałabym panom patriarchom i biskupom przypomnieć, że naziści szli zabijać z napisem „Gott mit uns” wyrytym na klamrach pasów do munduru, a ówczesny papież błogosławił czołgi. Można więc zaapelować o umiar w dokopywaniu niewierzącym. Abp Michalik pytany przez redaktora czy uzgadniał pojednanie z Benedyktem, odpowiedział, że rozmawiał o tym, ale nic nie uzgadniał. Wiadomo, że Jan Paweł II bardzo chciał zbliżenia. Czy ktoś sądzi, że gdyby Benedykt nie wyraził zgody na wizytę, to ona by się odbyła? To jest przygotowanie do wizyty papieża w Rosji, bo Niemca zniosą, ale papież Polak? W tamtym momencie, to było dla polityków i duchownych w Rosji nie do przyjęcia, a naród nie ma i tak nic do gadania. Wszystko odbywa się na szczeblach drabiny, która przyśniła się św. Jakubowi, a może jakiejś innej. Jana Pawła winili za rozpad Związku Radzieckiego. Mam także wrażenie, że to pojednanie jest przygotowaniem do stawienia oporu Islamowi, którego oba kościoły się boją, a nie mówi się o tym z powodu poprawności politycznej oraz lęku przed zamachami terrorystycznymi. Czy nie o tym rozmawia się w obu kościołach, z patriarchą i papieżem?

A propos papieża, zastanawiałam się nad czekiem Benedykta XVI, pozostawionym ot tak gdzieś, w którejś z komnat, a może w papieskim gabinecie czy sypialni. Miejsca, skąd osobisty papieski kamerdyner ukradł czek nie podano. Do osobistego służącego, zwłaszcza zaś kamerdynera, arystokraci zawsze mieli pełne zaufanie, w kościele zaufanie to musiało być jeszcze pełniejsze, bo jest to przecież kryształ dźwięczący czysto, bez skazy. Przynajmniej tak być powinno. Od dłuższego czasu ma głębokie rysy grożące pęknięciem, gdy opublikowano irlandzkie dokumenty o sposobie traktowania dzieci płci obojga, przez osoby duchowne płci obojga, gdy nadeszły doniesienia ze Stanów, kościół musiał wypłacać milionowe odszkodowania. Przelewano je chyba poszkodowanym na odpowiednie konta, chyba nie wypisywano czeków? 

Literatura pełna jest opisów kamerdynerskiej wierności. Jest także sporo świadectw zapisanych przez kamerdynerów, różnych publikacji, dokumentów, książek pisanych zwykle gdy ich państwo opuścili ten padół. Niekiedy funkcję kamerdynerów pełnią ochroniarze mający dostęp do wielu tajemnic. Na ogół nie puszczają pary z ust, chyba że pani zginie w katastrofie, jak zdarzyło się księżnej Di. Ten sługa papieski pośpieszył się nieco z ogłaszaniem niezadowolenia, dlatego musi zostać ukarany. Różne są sposoby rozprawiania się z niezsubordynowaną służbą. Gdy wybuchła sprawa banku Ambrosiano, zwłoki kogoś zamieszanego w sprawę znaleziono pod mostem, popełnił samobójstwo. Kamerdyner mógł mieć dość zamiatania (kurzu) pod (puszysty) dywan, dostał alergii, zaczął kichać no i wydało się, co piszczy w watykańskich trawnikach. Pewnie nikt w kościele nie pragnie, by napisał książkę o tym co wie? 

Zwykle dopóki nie odbyła się rozprawa, nie podaje się czynu jako absolutnie i nieodwołalnie dokonanego. Przysługuje oskarżonemu, czy tylko zatrzymanemu, domniemanie niewinności. Czek niebagatelny na sto tysięcy dolarów czy euro? Muszę to sprawdzić, ale i tak skala w przeliczeniu na złote podobna. Komu papież wypisuje takie czeki, i czy na okaziciela? Chyba nie leżą sobie w szufladzie In blanco? Gdyby czek był na okaziciela, wówczas nikt nie mógłby go ukraść, chyba, że kamerdyner zwinął czek, żeby pokazać światu jakie kontakty ma Watykan. Nikt postronny tego nie wie, sprawa jest super tajna, dlatego jesteśmy skazani na domysły. Czy w Watykanie wciąż pokutują czeki, gdy u nas od dawna wydaje się pieniądze w banku na dokument i głos ludzki?
Giewont za drzewami fot. Krystyna Kofta

Siedzę sobie w pokoju w pewnym domu pracy twórczej. Szymborska dowiedziała się tu o swoim noblu. Na szczęście teraz nikt nobla nie dostał i panuje zupełny spokój. Można pracować, bo moje wakacje łączą się z pracą. Widok z pokoju na górę dwugarbną jest taki, że pojednanie wydaje mi się możliwe i całkiem naturalne, choć co roku drzewa wyższe i trochę widok przysłaniają. Spokojniej tu niż w Warszawie, może dlatego, że mało oglądamy TV, raczej patrzymy w górę, albo z góry na dół, słuchamy strumyków, martwimy się głównie o to, że wody w nich mniej niż w zeszłym roku, i ciszej szemrzą. Politycy świeccy i kościelni zostali gdzieś w tle, niech się porozumiewają, byle tylko nie psuli.






2 komentarze:

  1. Myślę, że Kk zaczyna przechodzić metamorfozę - co widać było na ŚDM w Krakowie, jednakże jeden Franciszek wiosny nie czyni, a polski Kk jest ostoją wszelkiego kościelnego betonu, który będzie bronił żłobu i koryta do upadłego. Im dalej, tym to odstępstwo od zasadniczej linii Kk będzie się pogłębiać i Polska stanie się czarną dziurą dla ultrakonserwatywnego kleru, który nadal będzie strzygł swe głupie owieczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, KK przeszedł metamorfozę; dzięki pewnym ugrupowaniom politycznym są bliżej koryta.

      Usuń