środa, 15 sierpnia 2012

15 SIERPIEŃ - ŚWIĘTO MATKI ZIEMI

Tegoż dnia świętuję, wraz z bliskimi, Święto Ziemi- Naszej Matki, która nas żywi i daje schronienie. Ziemia to nasz dom. 

Jak już pisałam wcześniej ;  Jest to czas, kiedy piękne złote kłosy zbóż już dojrzały i rozpoczęły się żniwa. Przyroda jest teraz piękna i dojrzałą.
   W czasie obrzędu ku czci Matki Ziemi- Mokoszy, zebrane dzień wcześniej polne zioła, kładzie się wśród pól uprawnych, ogrodów, sadów. Wcześniej, podczas obrzędu ów ziołą uplecione w wianki-wieńce-wianeczki, święci się ogniem i wodą. A z ostatnich zżętych kłosów zbóż splatamy w snopek i pozostawiamy do następnych zbiorów. Posłuży nam również w obrzedzie Szczodrych Godów.
    Zboża są ważne w naszej obrzędowości, ponieważ są symbolem życia- bogactwem określającym wartość zbiorów i bogactwo na cały rok. W wieńcu powinny znaleźć się; pszenica, żyto i owies a także pęki lebiodki, maku, rozmarynu, mirtu, wrotyczu, dziewanny, borówki, ruty, bylicy i koniczyny.
   Obrzęd tradycyjnie zakończony biesiadą i zabawą.





WSZYSTKIE TWARZE MOKOSZY

Mokoszy błogosłąwiona
Brzemieniem ziaren i jagód
Z twojego wyszliśmy łona
Zapłodnił je złoty Swaróg

Mokoszy matko łaskawa
Dajesz nam pokarm i życie
Od ciebie powszednia strawa
A w tobie nasze ukrycie

Mokoszy matko łagodna
Wybaczasz nam nam nasze winy
Potężna, wieczna i płodna
Zielonooka bogini

Mokoszy matko zraniona
Hojne ci dary złożymy
Wyszliśmy z twojego łona
I tam po śmierci wrócimy

*************************************************************************

16 sierpień - Spas Chlebowy - święcenie i spożywanie chleba z nowego ziarna, okazywanie wdzięczności BOGOM za URODZAJ.

                   **************************************************

Przypomnę, że 14 sierpnia minęła 49 rocznica śmierci wielkiego człowieka Jana Stachniuka. 

                    **************************************************

Odbiegnę od tematu; nie lubię wikłać się w politykę i potyczki słowne dotyczące kwestii "czyj bóg jest prawdziwy". To nie jest zamierzenie tego bloga. Nie mam zamiaru też tłumaczyć się fanatykom katolikom z czegokolwiek. Ale nie nastawię drugiego policzka. 
Wiara chrześcijańska jest dla mnie śmiesznością, czymś nierealnym, nierzeczywistym i nielogicznym. Wiara katolicka jest, wg mnie, jeszcze większym urojeniem, które poniża godność człowieka i innych istot żywych.
Wiara w rodzące dziewice i w odradzanie się zmarłego są objawem schizofremii (a podstawowym objawem tej choroby są halucynacje). Katolicyzm to jakaś grupowa halucynacja. Takie jest moje zdanie. 
A wyprawy krzyżowe - "nawracanie" na ów halucynacje - trwają do dziś.
W odpowiedzi  na jahwistyczne bajki mam pewien cytat z utworu mistrza Słowackiego, który kiedyś takimi słowami odpowiadał na te same jahwistyczne urojenia....
Cytat podpowiedział mi oczywiście znawca i miłośnik twórczości Juliusza Słowackiego - Masław znad Warty :)


Julisz Słowacki - Beniowski Pieśń Piąta

(...)
Moje posągi dwa od słońca złote!

Me szyki w trawach tonące i ziołach!

Tu Malczewskiego trzeba mieć tęsknotę,

Tęsknotę, co jest w ludziach pół-aniołach;

Tu trzeba śpiewać, a ja baśni plotę,

Bo kiedy grzebię w ojczyzny popiołach,

A potém ręce znów na harfie kładnę,

Wstają mi z grobu mary, takie ładne!


Takie przéjrzyste! świeże! żywe! młode!
Że po nich płakać nie umiałbym szczerze,

Lecz z nimi taniec po dolinach wiodę,

A każda, co chce, z mego serca bierze:

Sonet, tragedią, legendę lub odę -

To wszystko, co mam, co kocham, w co wierzę.

W co wierzę... Tu mię spytasz, czytelniku:

"W co?..." Jeśli powiem - będzie wiele krzyku.


A naprzód ten rym, co drwi lub przeklina,
Ma polityczne credo; jest to sfera

Dantéjska. Wierzę sercem poganina

W rym Szekspirowski, w Danta i w Homera.
Wierzę w respublik jedynaka-syna -

Mochnacki nim był u nas, ten kostera!

Co wielkich marzeń nie przestając snować,
Przez Dyktatora dał się ukrzyżować. -


Wierzę, że powstał w człowieczéj postaci

I szedł na wielki sąd, co kraj rozwidni;

Po drodze wstąpił do Arystokracji

I w tym bez ognia piekle bawił trzy dni;

Potém w książeczce sądził swoich braci,

Tych, co są prawi, i tych, co bezwstydni.

Weń uwierzywszy z dwóch tomów zaczętych,

W emigracyjnych wierzę wszystkich świętych


I w obcowanie ich ducha z narodem,
I w odpuszczenie naszym wodzom grzesznym,
I w zmartwychwstanie séjmu pod Herodem

Obieranego, co jest bardzo śmiesznym

Ciałem i będzie najlepszym dowodem

Ciał zmartwychwstania, fenomenem wskrzesznym.

Na końcu dodam, o przyszłość bezpieczny,

Że w tego séjmu - wierzę żywot wieczny.


Amen... To "amen" krztusi mię i dławi,

Jak Makbetowe "amen". - Jednak wierzę,
Że ludy płyną jak łańcuch żurawi

W postęp... że z kości rodzą się rycerze,
Że nie śpi tyran, gdy łoże okrwawi

I z gniazd najmłodsze orlęta wybierze,
Że ogień z nim spi i węże, i trwoga...

Wierzę w to wszystko - ha! - a jeszcze w Boga!


Boże! kto Ciebie nie czuł w Ukrainy

Błękitnych polach, gdzie tak smutno duszy,

Kiedy przeleci przez wszystkie równiny -
Z hymnem wiatrzanym, gdy skrzydłami ruszy

Proch zakrwawionéj przez Tatarów gliny,
W popiołach złote słońce zawieruszy,

Zamgli, sczerwieni i w niebie zatrzyma
Jak czarną tarczę z krwawymi oczyma;



Kto Cię nie widział nigdy, wielki Boże!

Na wielkim stepie, przy słońcu nieżywym,

Gdy wszystkich krzyżów mogilne podnoże

Wydaje się krwią i płomieniem krzywym,

A gdzieś daleko grzmi burzanów morze,

Mogiły głosem wołają straszliwym,

Szarańcza tęcze kirowe rozwinie,

Girlanda mogił gdzieś idzie i ginie;


Kto Ciebie nie czuł w natury przestrachu,

Na wielkim stepie albo na Golgocie,
Ani śród kolumn, które zamiast dachu

Mają nad sobą miesiąc i gwiazd krocie,

Ani też w uczuć młodości zapachu

Uczuł, że jesteś, ani rwąc stokrocie,

Znalazł w stokrociach i niezapominkach,

A szuka w modłach i w dobrych uczynkach,


Znajdzie - ja sądzę, że znajdzie - i życzę

Ludziom małego serca: kornéj wiary,

Spokojnéj śmierci. - Jehowy oblicze

Błyskawicowe jest ogromnéj miary!

Gdy warstwy ziemi otwartéj przeliczę

I widzę koście, co jako sztandary

Wojsk zatraconych, pod górnymi grzbiety
Leżą - i świadczą o Bogu - szkielety,



Widzę, że nie jest On tylko robaków

Bogiem i tego stworzenia, co pełza.

On lubi huczny lot olbrzymich ptaków,
A rozhukanych koni On nie kiełza...

On - piórem z ognia jest dumnych szyszaków...
Wielki czyn często Go ubłaga, nie łza

Próżno stracona przed kościoła progiem:

Przed nim upadam na twarz - On jest Bogiem!


Gdzież więc ten człowiek, który jest zwiastunem

Pokory? co się Bogiem ze mną mierzył?

Ja go chcę jeszcze, w głowę tnę piorunem,

Tak jakem wczora go w piersi uderzył.

Czy widzieliście? i on ma piołunem

Zaprawne usta... Lud, co w niego wierzył,

Radość udaje, ale głowy zwiesił,

Bo wie, żem skinął Ja - i wieszcza wskrzesił.


Jam z wolna serca mego rwał kawały,

Zamieniał w piorun i w twarz jemu ciskał;

A wszystkie tak grzmią jeszcze jako skały,

Jakbym ja w niebie na sztuki rozpryskał

Boga, a teraz kawałki spadały...

Jam zbił - lecz cóżem dziś u ludzi zyskał?

Za błękitami był bój i zwycięstwo -

Ludzie nie widzą we mnie, tylko męstwo.


Zaprawdę... Gdybyś mię widział, Narodzie!

Jak ja samotny byłem i ponury

Wiedząc, że jeśli mój grom nie przebodzie,

Litwin z Litwinem mię chwycą w pazury.

Już przypomniawszy gniazdo me na wschodzie,

Wołałem ręką Krzemienieckiéj Góry,

Ażeby weszła rozpędzić tę ciemną

Zgraję - i stanąć za mną - lub pode mną.


Bo się kruszyła we mnie serce smętne,
Że ja nikogo nie mam ze szlachetnych;

I próżno słowa wyrzucam namiętne,

Pełne łez i krwi, i błyskawic świetnych,

Na serca, które zawsze dla mnie wstrętne -

Ja, co mam także kraj, łąk pełen kwietnych,

Ojczyznę, która krwią i mlekiem płynna,

A która także mnie kochać powinna.


Jeśli wy bez serc! wy! - to moje serce

Za was czuć będzie, przebaczać bez miary.
Ikwo! płyń przez łąk zielonych kobierce!

Ty także sławna, że fal twoich gwary,

Jakoby z Niemnem w olbrzymiéj rozterce
Gadają. - Tyś zmusiła Niemen stary

Wyznać, żem wielki, że w sławę płyniemy...

Lecz rzekł: "Niech idzie tam, gdzie my idziemy".


Ha! ha! Mój wieszczu! Gdzież to wy idziecie?

Jaka wam świeci? gdzie? portowa wieża?

Lub w Sławiańszczyźnie bez echa toniecie,

Lub na koronę potrójną papieża

Piorunem myśli podniesione śmiecie

Gnacie. - Znam wasze porty i wybrzeża!

Nie pójdę z wami, waszą drogą kłamną -

Pójdę gdzie indziéj! - i Lud pójdzie za mną!


Gdy zechce kochać - ja mu dam łabędzie

Głosy, ażeby miłość swoję śpiewał;

Kiedy kląć zechce - przeze mnie kląć będzie;

Gdy zechce płonąć - ja będę rozgrzewał;

Ja go powiodę, gdzie Bóg - w bezmiar - wszędzie.

W me imię będzie krew i łzy wylewał.

Moja chorągiew go nigdy nie zdradzi:

W dzień jako słońce, w noc jak żar prowadzi.


Ha! ha! odkryłeś mi się, mój rycerzu?

Więc teraz z mieczem pod ciebie przypadam!

Naprzód ci słońce pokażę w puklerzu,

Przed słońcem ciebie z trwogi wyspowiadam...

Fałsz ci pokażę w ostatnim pacierzu

I pokazanym fałszem śmierć ci zadam;
Patrząc na twoją twarz zieloną w nocy

Jak księżyc - słońca wyrzekłeś się mocy?


Jam ci powiedział, że jak bóg litewski

Z ciemnego sosen wstałeś uroczyska;

A w ręku twym krzyż jak miesiąc niebieski,

A w ustach słowo, co jak piorun błyska.

Tak mówiąc - ja syn pieśni! syn królewski! -

Padłem. - A tyś już następował z bliska

I nogą twoją jak na trupie stawał?

Wstałem. - Jam tylko strach i śmierć - udawał!


Znajdziesz mnie zawsze przed twoim obliczem,
Nie powalonym, hardym i straszliwym...

Nie jestem tobą - ty nie jesteś Zniczem.

Lecz choćbyś Bogiem był - ja jestem żywym!

Gotów wężowym bałwan smagać biczem,
Dopóki ten świat pędzisz biegiem krzywym...

Kocham Lud więcéj niż umarłych kości...

Kocham... lecz jestem bez łez, bez litości


Dla zwyciężonych. Taka moja zbroja!

I takie moich myśli czarnoksięstwo!

Choć mi się oprzesz dzisiaj - przyszłość moja!
I moje będzie za grobem zwycięstwo!...

Legnie przede mną twych poetów Troja,

Twe hektorowe jéj nie zbawi męstwo.

Bóg mi obronę przyszłości poruczył:

Zabiję - trupa twego będę włóczył! -


A sąd zostawię wiekom. - Bądź zdrów, wieszczu!

Tobą się kończy ta pieśń, dawny boże.

Obmyłem twój laur w słów ognistych deszczu

I pokazałem, że na twojéj korze

Pęknięcie serca znać - a w liści dreszczu

Widać, że ci coś próchno duszy porze.

Bądź zdrów! - A tak się żegnają nie wrogi,

Lecz dwa na słońcach swych przeciwnych - Bogi.
(...)

SŁAWA BOGOM! SŁAWA PRZODKOM!




2 komentarze:

  1. A ja przez zamieszanie spowodowane koncertem Arcony w towarzystwie jahwistów zapomniałem o Mokoszy i Spasie Chlebowym...
    Dobrze Dobrosławo, że Ty o tym nie zapomniałaś.

    Sława Bogom! Sława Przodkom!

    OdpowiedzUsuń
  2. To, co robisz też jest ważne. Skoro uważałeś to za słuszne, to musi być dobre :)
    A Święto Ziemi to moje ulubione i hucznie obchodzone ;)

    Sława Bogom! Sława Przodkom!

    OdpowiedzUsuń