Dzieci zanim otrzymały swoje prawdziwe imię nosiły imiona zastępcze, chroniące je przed złymi mocami, np. Niemój, Nielub, itp.
Na stronie http://www.gwiazdy.com.pl znalazłam ciekawe informacje na temat słowiańskich imion;
Wiele słowiańskich imion kończy się na -sław (Stanisław, Mirosław). W języku greckim odpowiada temu końcówka -kles (Patrokles, Herakles), bo -kles i -sław pochodzą od tego samego praindoeuropejskiego prasłowa, znaczącego "sława, sławny, znany".
Indoeuropejskie imiona najczęściej były słowami złożonymi i wyrażały magiczne życzenie. Brzmiały tak, jakby nadający je kapłan lub ojciec, głowa rodu, zaklinał w nich los dziecka. Na przykład greckie imię Aleksander (Aleksandros) znaczyło "obrońca mężów" albo "mąż - obrońca" i zawierało życzenie: "obyś bronił swoich ludzi".
Kronikarzu, notuj: "Ardagastes"!
Ze wszystkich ludów indoeuropejskich Słowianie najpóźniej wynurzyli się z mroków prahistorii. Pierwsze zapiski o nich pochodzą dopiero z około 500 roku naszej ery, kiedy to pojawili się nad Dunajem i napędzili stracha Grekom. Z tamtego czasu pochodzą też wzmianki o ich charakterystycznych imionach.
Pierwszy zapisany w historii wódz Słowian nazywał się Ardagastes. (Tak przynajmniej zanotowali to imię Grecy. Trzeba jednak przyjąć, że końcówka -es to naddatek wynikający z greckiej gramatyki). W dzisiejszej polszczyźnie imię to brzmi Radogost. Odnajdujemy je w nazwie Radogoszczy, czyli "grodu Radogosta". Co ciekawe, spośród wszystkich ludów indoeuropejskich Słowianie mieli najbardziej rygorystyczne zasady komponowania swoich imion.
Co uchodziło, a co - nie
Grecy, Indowie, Germanie mogli się nazywać na cześć swych bóstw. Na przykład Izydor (Isidoros) to był "dar bogini Izydy", Kalidaśa - "sługa bogini Kali", a Thorwald - "władający z nadania boga Thora". Słowianie natomiast nie zawierali w ludzkich imionach imion bogów (widocznie były tabu). Nie zawierali w nich także nazw zwierząt. W przeciwieństwie do Germanów, którzy powszechnie nazywali swych synów imionami takimi jak: Bernhard (Bernard), czyli "silny jak niedźwiedź", albo Eberhard - "silny jak dzika świnia". Podobnie postępowali Grecy, którzy tworzyli imiona w rodzaju Filip (Phil-ippos), czyli "lubiący konie", albo Hipolit (Hippo-lytos), czyli "puszczający konie wolno", co zapewne znaczyło: "tak biegły w sztuce powożenia, że konie go same niosą". Słowianie jednak nigdy nie utworzyliby takich imion. Mogli mieć co najwyżej przydomki odnoszące się do zwierząt.
Tak samo nie były możliwe u naszych przodków imiona pochodne od nazw broni i innego sprzętu.
Wódz irańskich Scytów mógł się nazywać Sparapatas - "mający tarczę i strzały", ale Słowianin - nie! Germanin mógł się nazywać Gerald - "władający włócznią", a u Słowian takie imię nie miało prawa zaistnieć, i Mieczysław wcale tu nie jest wyjątkiem, bo to imię sztucznie stworzona.
Imiona Słowian były abstrakcyjne. Miały za zadanie zaopatrywać młodych ludzi w cnoty niezbędne w boju albo w radzie plemiennej - do utrzymania zgody i porządku. Miały też przypominać o szacunku dla starszych. "
Wprost nieprawdopodobny jest fakt, że dzisiaj, w czasach rozkwitu technologii, rozwoju cywilizacji, zwać można w "porządnych czasach" rzeczy, które człowieka najbardziej dotyczą, są najmniej ważne... Jaki rodzic dziś wybiera imię dla swojego dziecka kierując się znaczeniem ów imienia? Jaki rodzic świadomie pragnie, by potomni nosili nasze rdzenne słowiańskie imiona? Jaki rodzic chce, by dziecko wyrosło na uczciwego, porządnego Słowianina/Słowiankę a nie na zaprogramowanego łacinnika? no cóż, są tacy rodzice, ale to jest świadomość w początkach rozkwitu.
Autor strony Gwiazdy mówią również ciekawie opisuje cechy sławy i gniewu zawarte w imionach;
"Ceniona była wśród Słowian sława, oczywiście dobra sława, zdobycie dobrego imienia w słusznej sprawie, i dlatego wiele imion kończyło się na -sław. Przyjrzyjmy się im:
Stanisław - "ustanów sławę"; Wrócisław (imię to pobrzmiewa w nazwach miast Wrocław i Warszawa) - "przywróć sławę"; Bolesław - "przynieś więcej ("bole") sławy"; Tomisław (pierwszy król Chorwacji) - "trudź się o sławę"; Czesław - "miej cześć i sławę".
Imiona kończące się na -bor mówiły o cnotach wojennych, od "boriti" - walczyć: Czcibor - "walcz uczciwie"; Sambor, Są-bor - "walcz wraz z innymi" ("są" znaczyło "razem"); Racibor - "walcz na wojnie" ("rać" to "wojna").
Cenioną cnotą (zwłaszcza na wojnie) był gniew, czyli wojenny zapał, stąd imiona: Zbygniew - "miej zbytek (nadmiar) gniewu"; Lutogniew - "niech twój gniew będzie przykry" (dla wrogów).
Niektóre imiona kończyły się na -włód, co oznaczało "władaj": Inowłód - "władaj innymi" (a może "młodymi" lub "od młodego wieku", bo to brzmiało tak samo); Wszewłód (po rusku Wsiewołod) - "władaj wszystkimi" Imiona zaczynające się na Suli- znaczyły "przysparzaj, pomnażaj", i tak: Sulisław - "przysparzaj sławy"; Sulidziad - "przysparzaj swoim dziadom", czyli przodkom. Czego miano tu przysparzać? Zapewne też sławy.
Mściciele na straży publicznego porządku
Niektóre imiona wzywały do zemsty. A trzeba wiedzieć, że zemsta nie była wtedy występkiem, jak dziś, lecz cnotą, bo na lęku przed zemstą rodu pokrzywdzonego człowieka opierało się poszanowanie dla prawa i porządku. Mściciele zastępowali w dawnych czasach policję i prokuraturę, dlatego tak bardzo byli cenieni.
Książę, który zbudował gród w Gdańsku, miał się, na przykład, mścić za wuja. Nazywał się Mściuj (czytaj: Mści-uj albo Mściwuj), czyli właśnie "pomścij wuja". To zresztą ciekawe imię, bo pokazuje nam, że w tamtych czasach i na tamtych ziemiach wojownik miał solidaryzować się nie tylko z własnym rodem, czyli rodem ojca, co było oczywiste, ale również z rodem matki (wuj to był brat matki).
Inne imiona nawoływały do braterstwa w bitwie. Ciekawe, kto zgadnie, co znaczyło imię Borzytuchom, skamieniałe w nazwie pomorskiego miasteczka? - To samo, co Wojciech! Wojciech znaczy: "bądź pociechą w wojowaniu", Borzytuchom - "bądź otuchą w walce" (w "borbie").
Lub inne znaczenie słowiańskich imion:
"Były wreszcie imiona o bardziej pokojowym charakterze. Co znaczyło: Milan, Chocian, Ciechan, Radowan? - To imiona nadawane wytęsknionym potomkom; znaczą: "umiłowany", "chciany", "ten, który ucieszył", "który uradował".
Istniały też imiona Poznan, Radom, Lub (lub Lubl), czyli "poznany (wreszcie)", "będący powodem radości", "ulubiony". (Wszystkich tych imion od wieków się już nie używa, ale na szczęście pozostały w nazwach miast założonych przez wodzów noszących owe imiona.)A co znaczyło wspomniane wcześniej imię starożytnego wodza Słowian Radogosta? - Oczywiście: "bądź rad gościom". Podobne znaczenie miało imię, którego można się dopatrzeć w nazwie miasta Bydgoszcz - Budzigost. Otóż było to wezwanie: "spraw, żeby goście nie spali". To się dopiero nazywa słowiańska gościnność!
Zmierzch starych imion
Potem przyszło chrześcijaństwo i staropolskie imiona zaczęły być wypierane przez greckie i łacińskie. Pojawili się Janowie (Jachowie), Pietrowie (Piechowie), Pawłowie (Pachowie), a nawet Janowie Chrzciciele, czyli Goli Janowie (w skrócie: Goljanowie lub Gołaszowie). Niektóre z tych obcych imion nie mogły naszym przodkom przejść przez gardło i niemiłosiernie je przekręcali. I tak z Laurencjusza zrobili Wawra, a z Ambrozjusza - Mroza, a potem Mrożka.
Prawdziwym zamachem na nasze prastare imiona było jednak dopiero postanowienie z Soboru w Trydencie w 1563 roku, kiedy to biskupi zabronili nadawania imion, które nie byłyby imionami chrześcijańskich świętych. Jeszcze szlachta potrafiła bronić swoich Zbygniewów i Jarosławów ("nadmiernych w gniewie" i "mocą sławnych"), ale pospólstwo miało odtąd do wyboru tylko imiona z kalendarza. I tak właściwie zostało do dziś.
A może jednak warto zacząć przywracać prastare imiona z całą zawartą w nich mocą i magią?
Wojciech Jóźwiak"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz