Przy braku przepisów regulujących działanie kamer monitoringu, Polska staje się domem "Wielkiego Brata".
Przy braku przepisów regulujących działanie kamer monitoringu, Polska staje się domem "Wielkiego Brata". Fot. Shutterstock
Dr Wojciech Wiewiórowski, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, zażądał od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych uregulowania kwestii monitoringu w miejscach publicznych. To coraz większy problem, bo liczba kamer wzrasta, coraz więcej danych jest przechowywanych, a wciąż nie ma ustawy, która regulowałaby te kwestie.
Minister Wiewórowski już półtora roku temu przesłał do MSW gotową propozycję założeń do ustawy regulującej monitoring wizyjny. Na pytanie "Gazety": co dalej, kilka dni temu MSW odpowiedziało, że trwają prace studyjne. Na konferencji u Rzecznika wiceminister MSW odpowiedzialny za policję, Michał Deskur, pojawił się tylko na pół godziny. Powiedział, że zagadnienie jest złożone i wymaga namysłu. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Czytaj też: Inteligentny monitoring w polskich miastach. Nasza prywatność jest zagrożona, ale prawo na to pozwala

Zajmujący się miejskim monitoringiem w Warszawie Jacek Gniadek przekonywał, że mieszkańcy chcą, aby monitoringu było więcej. Argumentował, że dzięki nim spada przestępczość. Jednak Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon przestrzega przed nadmiernym zadowoleniem, bo przecież złodzieje mogli się przenieść w miejsce, gdzie nie ma kamer. Poza tym nie są one jedynym rozwiązaniem – zwiększona liczba policyjnych patroli czy po prostu lepsze oświetlenie mogą dawać lepszy efekt, a nie naruszają prywatności.
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Panoptykon, 61 procent ankietowanych chce, by kamer było jeszcze więcej. Wierzą, że z nimi jest bezpieczniej. Ale jednocześnie 44 procent jest zdania, że obecność kamer zdejmuje z nich odpowiedzialność. Wiec jeśli ktoś kradnie czy kogoś bije, nie tylko nie reagują, ale nawet nie fatygują się by wezwać pomoc. Bo przecież "ludzie, którzy dyżurują przy kamerach się tym zajmą". CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Zapominają jednak, że często jedna osoba pilnuje kilkudziesięciu kamer, a część z nich wcale nie jest nadzorowana i nagranie służy tylko jako dowód. A i to nie jest zbyt pewne, bo najczęściej nagrania są zbyt słabej jakości. Przeprowadzone w USA badania pokazują, że biegli błędnie wskazywali podejrzanego. Choć na okazaniu nie było osoby z filmu, eksperci zapewniali, że sprawca przestępstwa jest w przedstawionej mu grupie. Kamery mają też zgubny wpływ na rozwój psychiczny i społeczny młodych ludzi.
Wychowujemy teraz takie właśnie, konformistyczne i anomijne pokolenie. Kamery są w żłobkach, przedszkolach, szkołach. Z badań nad przemocą w szkole przeprowadzonych w zeszłym roku przez Instytut Socjologii UW wynika, że obecność kamer w zasadzie nie wpływa na podniesienie bezpieczeństwa w szkole. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Zobacz również: Michael Palm: „Wielki Brat patrzy, a my jesteśmy jego Małymi Siostrami”. Świat z perspektywy kamer przemysłowych

Zamiast wychowywać młodych, straszy ich się nagraniami z kamer. Młodzi nie rezygnują z przemocy dlatego, że wiedzą, że to złe, ale dlatego, że boją się kamer. A większość nauczycieli zadowolona ze spadku przestępczości w szkołach rezygnuje z pracy wychowawczej.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"