Książkę tą dostała moja mama w podstawówce w latach 60-tych za dobre osiągnięcia w nauce. Jak wspomina moja mamcia: "miałam wybrać sobie jedną z trzech książek i wybrałam tą, bo miała najładniejszą okładkę" :).
Po latach książka trafiła w moje ręce. To była moja pierwsza książka. Jak byłam mała spałam z nią i malowałam po swojemu ;) W tej książce stawiałam swoje pierwsze litery . Jak już nauczyłam się czytać, to była pierwsza moja powieść, którą "przeczytałam"- piszę w cudzysłowiu, ponieważ nie zabardzo zrozumiałam treść. Potem książka poszła w zapomnienie, ale zawsze była w mojej biblioteczce i towarzyszyła mi w każdej przeprowadzce. Wczoraj przypomniałam sobie o niej podczas rozmowy z córcią, która szukała swojej "pierwszej książki". I tak przy okazji sentymentalnych wspomnień odgrzebałam swoje Lubuskie Dziewanny.
W związku z tym, że nie ma za dużo w internecie o autorce, a jej życiorys mnie zaciekawił, więc publikuję poniżej wszystkie zebrane informacje na jej temat.
"Lubuskie Dziewanny" Janina Brzostowska (podniszczona, ale ma w końcu swoje lata) oprac. graf. Stanisław Rozwadowski - Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1967 "(...) Jeden z koni, ten z obwiązaną nogą, wyraźnie kulał, więc ujechawszy jeszcze szmat drogi, na której ślady w dalszym ciągu były widoczne, Bożym konie zatrzymał i zsiadłszy ze swojego, postanowił go prowadzić idąc pieszo. Na zdziwione spojrzenie Dobka wyjaśnił, że boi się o konia, aby w drodze nie ustał. Za chwilę, podsunąwszy się ku Dobkowi, powiedział mu jeszcze, tym razem dużo ciszej, że lasem, równolegle z nimi, ale w pewnej odległości, przekrada się ktoś, kto ich śledzi. Obaj wiedzieli, że znajdują się w pobliżu Dniestru. Bożym wspomniał, że teraz coraz częściej trafiać będą na chaty Słowian, z którymi nietrudno się będzie porozumieć. Obaj znali te strony z podróży do chagana i od razu poczuli się tu raźniej. (...)" -fragment z książki "Lubuskie Dziewanny" "(...) Wstał, zbliżył się do tlącego się nieznacznie na kamieniach ogniska, pochylił się nad nim i mamrotał jakieś niezrozumiałe, praojcom jeszcze pewnie znane zaklęcia. Po chwili wrócił do Światka i znów usiadł przy jego posłaniu. - Mamy jagnięta młodziutkie... - szepnęła babka, podchodząc do niego. - To prawda! - zgodził się dziadek. - Przynieście... Dla ratowania człowieka, niczego nie wolno żałować! Babka dała znak ręką Sławkowi i córce, aby szli za nią, a twarze mieli wszyscy troje tak skupione, jakby do jakiegoś ważnego przygotowywali się obrzędu. Niezadługo wrócili wszyscy troje. Sławek niósł miskę pełną świeżej, dymiącej jeszcze krwi. Postawił ją przy legowisku Światka i odszedł. (...) Raz po raz potrząsał leżącym, to skronie mu nacierał, to na okolicę serca kładł białą, lnianą szmatkę w ciepłej wodzie nurzaną i dobrze wykręconą. (...)' "(...) - Weź no Bogna misę z policy! - powiedziała dopiero po dłuższej chwili Szczęsna do młodszej córki - i nalej mleka! Maliczek już czeka! Spojrzała w Kąt Dziadów, gdzie, podniósłszy wysoko małą głowę, czekał istotnie nieduży ciemny wąż. Bogna czym prędzej nalała na miskę ciepłego mleka i postawiła przed wężem. - U nas już ludzie zapominają niekiedy o wężach i mniej ich też w naszych stronach, ale tu, widzę, obyczaj dotrwał... - rzekł Bożym. - I trwać będzie - powiedziała Szczęsna, patrząc z uśmiechem na pijącego mleko gada, który tak był widać oswojony, że nie bał się ani ruchu w izbie, ani głosów ludzkich. (...) "(...) Płomień przed Światowidem. Nadchodziło doroczne wielkie święto Sobótek, kiedy to wszędzie na wzgórzach i przy źródłach strumieni młodzi chłopcy rozpalali sobótkowe ogniska i kiedy dorosłe już dziewczęta i pragnący się żenić młodzieńcy wyjawiali swoje nie wyznane jeszcze uczucia i życzenia mową kwiatów, rzucaniem i zręcznym chwytaniem płynących z wodą wianków. (...) A dziewczęta, jak wszystkie na ziemiach słowiańskich, chciały na ten dzień piękniejsze być niż zwykle: prały swoje giezła i zwierzchnie szatki, myły włosy, aby jaśniały świeżością, kąpały się w bezpiecznych miejscach Odry - słowem czyniły wszystko to, co ich poprzedniczki przez długie, ginące w mrokach niepamięci wieki. (...) "(...) Nigdy też w czasie pokoju jego mieszkańcy nie znali głody. Zapasów nie brakowało i w zimie, a w osobnej spiżarni, przy mieszkaniach najstarszego Zwiduna i jego pomocników, bywały nawet przysmaki: kołacze z miodowego ciasta pieczone z tartym makiem, mięsiwa suszone i wędzone, wśród których do najsmaczniejszych należały dzicze i jelenie szynki, a także orzechy i suszone jagody.(...) "(...) Świątynia była mała, niepozorna i nie można jej było porównać do znanych Bożymowi świątyń w Arkonie czy Hoboli , ale było i tu czego strzec: na ścianach tylnej sali wokół posągu bóstwa wisiały wspaniałe rogi żubrze i turze, łosie i jelenie, broń przeróżna, starodawna, jak dębowe maczugi nabijane krzemieniem i gwoździami - i nowsza: malowane tarcze, ciężkie łuki i proce, miecze i noże, a także oszczepy. Nie brak było i zdobionych metalem rzemiennych pasów, drogich czapraków i ozdobnych siodeł, nie tylko przez lubuskich, ale przez innych kneziów ofiarowanych, a także broni zdobytej na wrogach. Panował bowiem na ziemiach słowiańskich zwyczaj, że co dziesiąty oszczep, miecz, łuk czy tarczę należącą do nieprzyjacielskiego oręża, wieszano w świątyni jako dar dziękczynny. (...) ********************
JANINA BRZOSTOWSKA Poetka urodziła się w Wadowicach 9 lipca 1897 roku jako córka Jana Dorozińskiego i Julii z domu Berner. Ojciec jej był dyrektorem Gimnazjum Wadowickiego przy ul. Mickiewicza 16, wówczas cesarsko-królewskiego austro-węgierskiego, a obecnie stanowiącego Zespół Szkoł Ogólnokształcących im. Marcina Wadowity. Jan Doroziński napisał podręcznik psychologii dla klas maturalnych, później wznawiany i rozszerzany w następnych wydaniach. Po śmierci żony w roku 1913 zaczął pisać poezje na jej temat, wydane w roku 1924 przez Gebethnera i Wolfa w Krakowie pod tytułem "Z woli przeznaczeń". Ponieważ w owym czasie uważano, że dyrektorowi gimnazjum nie wypada pisać poezji, wiersze wydał pod pseudonimem Julian Mrok. Janina Dorozińska wzrastała w atmosferze zainteresowania literaturą i kulturą. Ojciec jej prenumerował pismo literackie "Westermann's Monatshefte". Występowała w przedstawieniach uczniowskich wystawianych w gimnazjum i wydrukowała swój pierwszy wiersz w gazetce szkolnej. Najważniejsza jednak dla przyszłej poetki okazała się bliskość Gorzenia (który obecnie stanowi dzielnicę Wadowic), gdzie mieszkał Emil Zegadłowicz - absolwent Gimnazjum Wadowickiego, syn Tytusa Zegadłowicza, nauczyciela w tym gimnazjum. Emil Zegadłowicz stworzył grupę literacką Czartak (nazwa pochodzi od pobliskiego zboru ariańskiego), która wydawała roczniki pod tym samym tytułem oraz zbiory poezji. Należeli do niej: Józef Birkenmajer, Wiktor Hanys, Zofia Kossak-Szczucka, Edward Kozikowski, Bolesław Leśmian, Jan Nepomucen Miller, Tadeusz Szantroch (dobry a niedoceniany wciąż jeszcze poeta) i Jan Wiktor. Janina odwiedzała czasami sławnego już Zegadłowicza. Przy którejś wizycie jej koleżanka powiedziała, że Janka pisze wiersze (sama Janka nie ośmieliła się do tego przyznać). Zegadłowicz poprosił o przyniesienie wierszy przy następnej wizycie; dostrzegł talent, miał też uwagi krytyczne - i tak stał się mistrzem literackim młodej osoby. Dziś w Wadowicach-Gorzeniu jest Muzeum Emila Zegadłowicza. Przyszła poetka ukończyła polonistykę i romanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, po czym wyszła za mąż za kapitana Wojska Polskiego Ludomira Bończę-Brzostowskiego oddelegowanego w tym czasie na studia prawnicze. Przez pewien czas mieszkała we Lwowie, gdzie mąż jej uzyskał doktorat prawa na tamtejszym uniwersytecie. Na jego dyplomie doktorskim widnieje podpis Jana Kasprowicza, wówczas rektora Uniwersytetu Lwowskiego. Następnie małżeństwo osiadło w Warszawie, gdzie, wtedy już major, Brzostowski pracował w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. Potem przeszedł do cywila, był sędzią w Sądzie Grodzkim Warszawa-Praga, a później od roku 1936 adwokatem. W Warszawie urodził im się syn Witold Konrad. Janina Brzostowska stała się najmłodszym członkiem Grupy Literackiej Czartak. Poetka zadebiutowała w 1925 roku w almanachu Czartaka. W latach 1938-1939 redagowała pismo "Skawa". Wydała 18 tomików poezji i w 1981 r. "Poezje zebrane", po roku 1981 wiersze w czasopismach literackich. Napisała również trzy powieści: "Kobieta zdobywa świat", "Bezrobotni Warszawy" i "Lubuskie dziewanny"; te dwie ostatnie powieści wyszły w kilku wydaniach. Przetłumaczyła ze starogreckiego wiersze Safony - to pierwsze kompletne polskie tłumaczenie. Z niemieckiego przełożyła wiersze, których autorami są Elisabeth Borchers, Karl Krolow, Rainer Maria Rilke, Georg Maurer i Guenter Kunert; z bułgarskiego Weselina Chanczewa; ze słowackiego Jana Kostre. Z czeskiego Jaroslava Seiferta - pierwsze tłumaczenia na polski, na 20 lat przed jego nagrodą Nobla i wszystkimi innymi tłumaczeniami. Janina Brzostowska spotykała się na zjazdach absolwentów Gimnazjum Wadowickiego m.in. z ówczesnym arcybiskupem krakowskim kardynałem Karolem Wojtyłą. Przy jednym z tych zjazdów władze komunistyczne wydały w ostatniej chwili zakaz - własnie dlatego że kardynal ogłosił, że jedzie na zjazd do Wadowic; zjazd odbył się nielegalnie w zmniejszonym gronie w mieszkaniu prywatnym z udziałem m.in. poetki i kardynała. W Wadowicach jest dzisiaj ulica Janiny Brzostowskiej Poetka była jedną z założycielek International Academy of Poetry w Cambridge w Anglii. Zmarła w Warszawie 18 marca 1986 roku. Poezje Janiny Brzostowskiej tłumaczono na angielski, bułgarski, czeski, esperanto, francuski, hebrajski, hiszpański, niemiecki, rumuński, słowacki, ukraiński i włoski. W.B. - źródło: http://www.brzostowska.republika.pl/ Edit 25 lipca 2021 Powyzsza strona zostala przeniesiona, teraz jest dostępna pod linkiem :
https://janinabrzostowska.wordpress.com/ Janina Brzostowska AUTOPORTRET Wiele spiętrzyło się przede mną [przeszkód w tej okolicy w której dzisiaj żyję którą wybrałam raczej z konieczności bo narzucała mi się pociągała już wtedy kiedy pragnąc dotknąć ciemnej zieleni liści właśnie po raz pierwszy zauważonych czułam zalękniona że zachwyt boli. W dziesiątym roku życia podczas lekcji na zeszyt mój z uchylonego okna padł pierścień blasku który pierworodnym stał się odkryciem jeszcze nieświadomym poezji w słowach wtedy jednoznacznych jak ogień - ogniem. Poezja świata samego istnienia tak niepojęta jak promieniowanie które i zabić może i uzdrowić trwa w groźnej strefie przez którą przechodzę w świetle i mroku tak że się w niej wcale nie gubię zawsze bowiem odnajduję miejsce to swoje i niczyje więcej w którym jest ze mną we mnie i najbliżej ("Obrona światła", 1968)
TWÓRCZOŚĆ JANINY BRZOSTOWSKIEJ 1. Szczęście w cudzym mieście. [Wiersze]. Warszawa: Czartak 1925 [właśc. 1924] 2. O ziemi i mej miłości. [Wiersze]. [Warszawa:] Czartak 1925 3. Erotyki. [Wiersze]. [Warszawa:] Czartak 1926 4. Najpiękniejsza z przygód. [Wiersze]. Warszawa: F. Hoesick 1929 [właśc. 1928] 5. Bezrobotni Warszawy. Powieść. Warszawa: F. Hoesick 1933. Wyd. nast.: 5a. Warszawa: St. Cukrowski 1947. 5b. Warszawa: Książka i Wiedza 1950. Wyd. 1 zostało wycofane przez cenzurę z obiegu księgarskiego. 6. Kobieta zdobywa świat. Powieść. Warszawa: F. Hoesick 1937 7. Naszyjnik wieczności. [Wiersze]. Warszawa: Skawa 1939 [właśc. 1938] 8. Za lat miliony. [Powieść]. W: Skawa 1939 nr 2-7. Utwór niedokończony. 9. Żywioł i śpiew. [Wiersze]. Warszawa: F. Hoesick 1939 10. Płomień w cierniach. [Wiersze]. Warszawa: E. Kuthan 1947, 105 s. Powst. ok. 1944. 11. Giordano Bruno. [Poemat], Warszawa: Iskry 1953 12. Wiersze. Warszawa: Czytelnik 1957 13. Zakochani są wszędzie. [Powieść]. W: Orka 1957 nr 9 s. 4. Druk fragmentów 14. Zanim noc ... [Wiersze]. Warszawa: Państ. Instytut Wydawniczy 1961 15. Czas nienazwany. [Wiersze]. Warszawa: Państ. Instytut Wydawniczy 1964 16. Lubuskie dziewanny. [Powieść]. Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1967 Wyd. nast.: 16a. wyd. 2 1970, 16b. [wyd.3] 1987 17. Obrona światła. [Wiersze]. Warszawa: Państ. Instytut Wydawniczy 1968. 18. Pozdrowienie. [Wiersze]. Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1969 19. Poezje wybrane. Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1974. 20. Szczęścia szukamy. [Wiersze]. Warszawa: Państ. Instytut Wydawniczy 1974 21. Eros. [Wiersze]. Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1977. 22. Śpiew przedwieczorny. [Wiersze]. Warszawa: Państ. Instytut Wydawniczy 1979 23. Poezje zebrane. Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1981. 24. Dwuskrzydłe światło : poezje wybrane = Dvokrile cvitlo : vibrani poezii. Lwów: Wydawnictwo Politechniki Lwowskiej, 2002. Tekst równol. pol. i ukr. 25. Myśli o szczęściu. Jerusalem: Carmel Publishing House, 2003 (...)Bibliografię oprac. Antoni Bojanowski z wykorzystaniem bibliografii opublikowanej w: Współcześni polscy pisarze i badacze literatury : słownik biobibliograficzny. Oprac. zespół pod red. Jadwigi Czachowskiej i Alicji Szałagan. T. 1 : A-B. Warszawa 1994. również wiele przekładów Brzostowskiej i artykułów o autorce więcej na str. http://www.brzostowska.republika.pl/bibliogr.html |
Brzostowska Janina
Cisza
Słyszysz, kochana, oto wznoszę dłonie -
słyszysz: ten ruch...
Wokół samotnych w każdej świata stronie
rzeczy zmieniają się w słuch.
Oto, kochana, przymykam powieki,
słyszysz ich szelest - ku tobie znak,
słyszysz, podnoszę je ruchem tak lekkim...
...Ale czemu ciebie tu brak.
Odbicie najmniejszego poruszenia
w jedwabnej ciszy staje się widome;
ślad niezniszczalny odciska wzruszenie
w zasłonie oddalenia nieruchomej.
Na mym oddechu unoszą się w krąg
gwiazdy na niebie.
Ku wargom moim płyną wonie łąk,
i poznaję przeguby rąk
dalekich aniołów.
Tylko tej, o której myślę: Ciebie
nie widzę.
Wiersz umieścił użytkownik: uzytkownik_anonimowy /wiersz ze str http://www.wiersze.annet.pl/w,,701/
Cisza
Słyszysz, kochana, oto wznoszę dłonie -
słyszysz: ten ruch...
Wokół samotnych w każdej świata stronie
rzeczy zmieniają się w słuch.
Oto, kochana, przymykam powieki,
słyszysz ich szelest - ku tobie znak,
słyszysz, podnoszę je ruchem tak lekkim...
...Ale czemu ciebie tu brak.
Odbicie najmniejszego poruszenia
w jedwabnej ciszy staje się widome;
ślad niezniszczalny odciska wzruszenie
w zasłonie oddalenia nieruchomej.
Na mym oddechu unoszą się w krąg
gwiazdy na niebie.
Ku wargom moim płyną wonie łąk,
i poznaję przeguby rąk
dalekich aniołów.
Tylko tej, o której myślę: Ciebie
nie widzę.
Wiersz umieścił użytkownik: uzytkownik_anonimowy /wiersz ze str http://www.wiersze.annet.pl/w,,701/
Brzostowska Janina
Nie rozłączą nas
i od myśli stokroć łaskawsze.
Przejechaliśmy lekkomyślnie
jeszcze jedną szczęścia stację.
Byłam winna?
Gniewasz się na mnie?
Oboje mieliśmy rację.
Gdy się kocha
wszystko jest prawdą.
Nawet kłamstwo w prawdę się zmienia.
Ginie przepada żal
od jednego uściśnienia.
Lecz nie można błądzić na wichrze
by tej prawdy słowa usłyszeć.
Skryć się trzeba w domu wieczorem
i we dwoje wtulić w ciepło i ciszę.
Wiersz umieścił użytkownik: uzytkownik_anonimowy/ wiersz ze str http://www.wiersze.annet.pl/
Nie rozłączą nas
i od myśli stokroć łaskawsze.
Przejechaliśmy lekkomyślnie
jeszcze jedną szczęścia stację.
Byłam winna?
Gniewasz się na mnie?
Oboje mieliśmy rację.
Gdy się kocha
wszystko jest prawdą.
Nawet kłamstwo w prawdę się zmienia.
Ginie przepada żal
od jednego uściśnienia.
Lecz nie można błądzić na wichrze
by tej prawdy słowa usłyszeć.
Skryć się trzeba w domu wieczorem
i we dwoje wtulić w ciepło i ciszę.
Wiersz umieścił użytkownik: uzytkownik_anonimowy/ wiersz ze str http://www.wiersze.annet.pl/
Brzostowska Janina
Na wzgórzu
Na tym niewielkim wzgórzu,
które strumień objął w ramiona,
na jasnym suchym piasku
wypisałam nasze imiona.
Nie wie o tym nikt prócz mnie i ciebie
i nie chodzi nikt poprzez to wzgórze-
Nikt nie ujrzy naszych liter złączonych:
wiatr rozsypie płatki słów jak róże...
Nocą jeszcze tylko blask księżyca
swym srebrzystym je nakryje lśnieniem...
i ty do mnie uśmiechniesz się we śnie,
ja do ciebie - szczęśliwi marzeniem.
wiersz ze str http://pisze-wiersze.pl/forum/viewtopic.php?p=24846
Zasadowy węglan miedzi
Janina Brzostowska
Szlachetna
łagodna zieleń
zakwitająca
na wiekami wezbranych dachach
na hełmach kościelnych wież -
CuCO3 . CO(OH2):
patyna.
I naszyjniki zielone
jak liście eukaliptusów
wygładzone cierpliwie
do jaskrawego połysku -
ciepłe
na szyjach kobiet.
I w starych świątyniach wschodu
rozgrzane w upalnym słońcu
Persów pamiętające
malachitowe kolumny.
Janina Brzostowska
Szlachetna
łagodna zieleń
zakwitająca
na wiekami wezbranych dachach
na hełmach kościelnych wież -
CuCO3 . CO(OH2):
patyna.
I naszyjniki zielone
jak liście eukaliptusów
wygładzone cierpliwie
do jaskrawego połysku -
ciepłe
na szyjach kobiet.
I w starych świątyniach wschodu
rozgrzane w upalnym słońcu
Persów pamiętające
malachitowe kolumny.
*****************************************************
Safona
Do Afrodyty
/przełożyła Janina Brzostowska/
Przed tronem twym się chylę, Afrodyto,
nęcąca w sieci, córo Zeusa,
i błagam, smutkiem nie dręcz mego serca,
o nieśmiertelna,
lecz ku mnie zejdź, jak nieraz już czyniłaś,
gdy cię mój głos doleciał z oddalenia,
i dla mych skarg rzucałaś progi domu
wielkiego ojca.
Twój złoty wóz poniosły chyże ptaki
i raz po raz, nad kręgiem czarnej ziemi
zniżając lot, skrzydłami mocno biły
w jasnym eterze.
Ujrzałam cię, a ty promieniejąca,
z uśmiechem na obliczu nieśmiertelnym,
spytałaś najłaskawiej, co mnie gnębi,
że ciebie wzywam.
kto wzniecił znów mych pragnień najgorętszych
serdeczny żar? Kogo mi przywieść ma
Peitho* ku miłości? Kto mnie skrzywdził,
kto ból mi zadał?
Unika cię? – mówiłaś. – Wnet odszuka!
Odtrąca dar? – Wnet tobie dary złoży.
Nie kocha cię? – W miłosne wpadnie sieci,
choćby wbrew chęci.
I dzisiaj zejdź ze stopni swego tronu,
nie pozwól mi w daremnej trwać tęsknocie,
i stanąć racz w tej trudnej dla mnie chwili
po mojej stronie!
***************************
Strona poświęcona Janinie Brzostowskiej wraz ze zbiorem twórczości artystki: